- Rose, co
się tutaj dzieje! – krzyknęłam – „ już czas”? o co tutaj chodzi? Nie wymigasz
się tym razem…
- I nie
zamierzam, tylko chodź do środka i nie krzycz tak wszystko ci wyjaśnię –
powiedział ciszej
Weszłam za nią
do domu. Wyłączyłyśmy muzykę i usiadłyśmy na fotelach w salonie.
- A więc…? –
zapytałam się – jak jest prawda…
- Wiem że
jesteś chrześcijanką – powiedziała jakby nie wiedziała co ma mówić. – Wierzysz
że na górze jest niebo z aniołami a na dole piekło z demonkami..
- Dobra nie
przesadzaj. – powiedziałam
- Okej, ale
to nie zmienia faktu że tylko niektórzy ludzie wiedzą że jest coś więcej… My to
nazywamy strefą przyziemną.
- „my”? –
powiedziałam zdziwiona
-my. –
odpowiedział i zrobiła coś tak niewyobrażalnego że nikt by mi nie uwierzył.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, rozłożyła skrzydła. Były bardzo białe, całe
zrobione z piór, bił od nich blask. Zdziwiłam się – i to bardzo.
- Ja i Seba
należymy do tej strefy. – powiedziała
- Słucham
Sebastian on też jest… tym – odpowiedziałam, nie mogłam powiedzieć wprost słowa
„anioł” to nie możliwe
- On nie
jest aniołem. Wytłumaczę ci wszystko od początku. Pamiętasz 16 urodziny Carolain?
- Tak.
- Opowiedz
co pamiętasz.
- Była
impreza. Dostała parę prezentów, w tym taki sam medalion. Potem ubrała się w
jakąś dziwną starą i piękną suknie i gdzieś wyszła… Ja zostałam, następnego
dnia wróciła… i…
- Nie
wróciła. To złudzone wspomnienia. Od tamtej chwili nie widziałaś jej ani razu.
Zrobiłam
zdziwioną minę.
- Ale zaraz…
A ten wypadek?
-Powiedz co
pamiętasz…
- W skrócie,
Wyszłyśmy na imprezę, potańczyłyśmy i miałyśmy wracać. Dała mi poprowadzić
auto… W pewnym momęcie straciłam nad nim kontrolę i wypadłyśmy z trasy,
straciłam przytomność obudziłam się do góry nogami, z licznymi ranami. Caroline
siedziała na miejscu kierowcy. Była martwa – ostatnie zdania ledwo przeszły mi
przez gardło. To okropne i nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym żeby
przeżył coś takiego.
- To było
inaczej. To działo się inaczej. Oni chcieli żebyś się obwiniała za śmierć
kuzynki…
-Oni?
- Demony
- co?
- Pytałaś
mnie o Sebę, on w pewnym sensie jest demonem, tylko innej strefy… - wzięła
głęboki oddech i patrząc na moją zdziwioną minę zaczęła od nowa – A więc
powiedzmy że ziemia to płaska linia, na górze aniołki a na dole demonki… Ale
jest jeszcze przestrzeń pomiędzy nimi, to jest strefa przyziemna, górna dla
aniołów dolna dla demonów tyle że pół-krwi, teraz rozumiesz?
- Czyli ty
jesteś aniołem pół-krwi a Seb jest demonem pół-krwi?
- Tak, a
teraz najlepsze… Seba to mój brat
Zatkało
mnie. Patrzyłam na nią jak na wariata – czego można było się spodziewać po tym
co przed chwilą powiedziała.
- aha…. Okej
Rose to już przestaje być zabawne – tylko tyle wydukałam
- Ona ma
rację, to ani trochę nie jest śmieszne – usłyszałam za plecami, kiedy się
odwróciłam zobaczyłam Sebastiana stał na parapecie dużego okna. Za nim rozciągały
się czarno-złote skrzydła. – Nigdy bym się nie przyznawał że jesteś moją
siostrą, a ty ot tak musiałaś jej wypaplać.
- Powinna
znać prawdę.
Nienawidzę
gdy ktoś mówi o mnie w trzeciej osobie dlatego przerwałam tę głupią gadkę
- Ona jest
totalnie zdezorientowana! I chce wiedzieć o co tutaj chodzi!
- Sprytna
jesteś – powiedział z uśmiechem Seb – może przejdź lepiej do tego kim jest –
tym razem zwrócił się do Rose
- A kim
jestem? – zapytałam, nie wiedząc czy chce znać odpowiedź
-
Czarownicą. – powiedziała po prostu. Nie jednak wolałabym nie znać odpowiedzi.