niedziela, 22 września 2013

Rozdział 4 : Cała prawda?

- Rose, co się tutaj dzieje! – krzyknęłam – „ już czas”? o co tutaj chodzi? Nie wymigasz się tym razem…
- I nie zamierzam, tylko chodź do środka i nie krzycz tak wszystko ci wyjaśnię – powiedział ciszej
Weszłam za nią do domu. Wyłączyłyśmy muzykę i usiadłyśmy na fotelach w salonie.
- A więc…? – zapytałam się – jak jest prawda…
- Wiem że jesteś chrześcijanką – powiedziała jakby nie wiedziała co ma mówić. – Wierzysz że na górze jest niebo z aniołami a na dole piekło z demonkami..
- Dobra nie przesadzaj. – powiedziałam
- Okej, ale to nie zmienia faktu że tylko niektórzy ludzie wiedzą że jest coś więcej… My to nazywamy strefą przyziemną.
- „my”? – powiedziałam zdziwiona
-my. – odpowiedział i zrobiła coś tak niewyobrażalnego że nikt by mi nie uwierzył. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, rozłożyła skrzydła. Były bardzo białe, całe zrobione z piór, bił od nich blask. Zdziwiłam się – i to bardzo.
- Ja i Seba należymy do tej strefy. – powiedziała
- Słucham Sebastian on też jest… tym – odpowiedziałam, nie mogłam powiedzieć wprost słowa „anioł” to nie możliwe
- On nie jest aniołem. Wytłumaczę ci wszystko od początku. Pamiętasz 16 urodziny Carolain?
- Tak.
- Opowiedz co pamiętasz.
- Była impreza. Dostała parę prezentów, w tym taki sam medalion. Potem ubrała się w jakąś dziwną starą i piękną suknie i gdzieś wyszła… Ja zostałam, następnego dnia wróciła… i…
- Nie wróciła. To złudzone wspomnienia. Od tamtej chwili nie widziałaś jej ani razu.
Zrobiłam zdziwioną minę.
- Ale zaraz… A ten wypadek?
-Powiedz co pamiętasz…
- W skrócie, Wyszłyśmy na imprezę, potańczyłyśmy i miałyśmy wracać. Dała mi poprowadzić auto… W pewnym momęcie straciłam nad nim kontrolę i wypadłyśmy z trasy, straciłam przytomność obudziłam się do góry nogami, z licznymi ranami. Caroline siedziała na miejscu kierowcy. Była martwa – ostatnie zdania ledwo przeszły mi przez gardło. To okropne i nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym żeby przeżył coś takiego.
- To było inaczej. To działo się inaczej. Oni chcieli żebyś się obwiniała za śmierć kuzynki…
-Oni?
- Demony
- co?
- Pytałaś mnie o Sebę, on w pewnym sensie jest demonem, tylko innej strefy… - wzięła głęboki oddech i patrząc na moją zdziwioną minę zaczęła od nowa – A więc powiedzmy że ziemia to płaska linia, na górze aniołki a na dole demonki… Ale jest jeszcze przestrzeń pomiędzy nimi, to jest strefa przyziemna, górna dla aniołów dolna dla demonów tyle że pół-krwi, teraz rozumiesz?
- Czyli ty jesteś aniołem pół-krwi a Seb jest demonem pół-krwi?
- Tak, a teraz najlepsze… Seba to mój brat
Zatkało mnie. Patrzyłam na nią jak na wariata – czego można było się spodziewać po tym co przed chwilą powiedziała.
- aha…. Okej Rose to już przestaje być zabawne – tylko tyle wydukałam
- Ona ma rację, to ani trochę nie jest śmieszne – usłyszałam za plecami, kiedy się odwróciłam zobaczyłam Sebastiana stał na parapecie dużego okna. Za nim rozciągały się czarno-złote skrzydła. – Nigdy bym się nie przyznawał że jesteś moją siostrą, a ty ot tak musiałaś jej wypaplać.
- Powinna znać prawdę.
Nienawidzę gdy ktoś mówi o mnie w trzeciej osobie dlatego przerwałam tę głupią gadkę
- Ona jest totalnie zdezorientowana! I chce wiedzieć o co tutaj chodzi!
- Sprytna jesteś – powiedział z uśmiechem Seb – może przejdź lepiej do tego kim jest – tym razem zwrócił się do Rose
- A kim jestem? – zapytałam, nie wiedząc czy chce znać odpowiedź

- Czarownicą. – powiedziała po prostu. Nie jednak wolałabym nie znać odpowiedzi.

2 komentarze:

  1. A mi się bardzo podoba to opowiadanie :) czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki... Twoje blogi tez są super - sama często zaglądam ;)

    OdpowiedzUsuń